Podhale Rowerowe-Love Part Tu
Kocham poniedziałki! Za to, że w ogóle są i następują po weekendzie. Po każdej intensywnej niedzieli i 45 km na rowerze trzeba odpocząć… na rowerze. Jak mówi stare polskie przysłowie: lecz się tym, czym się strułeś.
I w tym celu właśnie ktoś stworzył poniedziałek! Należą się wszystkie noble, oskary i hip-hip-hury razem wzięte.
Idealny dzień na spokojny wyjazd do "miasta" (czytaj Nowy Targ), po płaskim i najlepiej z góry na dół. Powód takiego wyjazdu może być dowolny. Dla mnie jest to zazwyczaj załatwianie tzw. spraw, a przy okazji relaks na 2-3 godziny. I taka jest właśnie trasa Velo Dunajec - łatwa i przyjemna. Cała liczy sobie 237 km ale mnie usatysfakcjonuje ta końcówka – 37 km z Zakopanego do Nowego Targu z małymi zboczeniami po drodze.
Sprawdzam prognozę pogody – w południe deszcze, wichry i burze. Muszę zdążyć wrócić do Zakopanego przed „złem”. Dziś bez sakwy - tylko butelka z wodą i cienka kurtka. Planuję wrócić na drugie śniadanie do domu. Niebo nad Tatrami szybko spowijają gęste, ciężkie chmury. Wsiadam na rower, podjeżdżam w stronę Kuźnic, nad Giewontem wisi jakiś mordor i już kropi. Dopiero 8 rano, co jest grane? No nic, muszę uciec stąd bez zbędnej zwłoki i mieć nadzieję, że im bliżej miasta tym lepsza pogoda. I tak faktycznie jest. Przez ponad 30 km ciemne chmury gonią mnie ale nie ostatecznie nie dogonią. Przecież trasa wiedzie w dół i bez większego wysiłku pędzę jak Crossowa Królowa.
Zakopane opuszczam drogą przez Olczę i skręcam w boczną drogę przez Stachonie. Tu jest inny świat! Z jednej strony widoki na soczyście zielone łąki pod Gubałówką i Harendą, a z drugiej strony na Tatry. Mijam kolejne stare drewniane góralskie chałupy, dziesiątkami kwitnące bzy, pola uprawne, przydomowe ogródki warzywne. Trudno uwierzyć, że to droga równoległa do Zakopianki. Cisza, spokój i boski zapach lata. Na turystów czekają tu małe pensjonaty i małe przytulne karczmy. Mają tu wszystko. Poza jednym – hałasem.
Kręcę więc dalej z wiatrem i z górki w stronę Poronina, przez Biały Dunajec a droga wiedzie raz po jednej stornie rzeki (od Poronina to już Biały Dunejec), a raz po drugiej. Pokonuję kilka mostów i krótki fragment off-roadowy (takie zboczenie). Mijam Termy Szaflary oraz Gorący Potok, Muzeum Oscypka, Kozią Farmę z serami i wpadam do Szaflar. Tu zatrzymuję się na chwilę i łapie wzrokiem dawną zabudowę wsi z zabytkami architektury drewnianej oraz kościół Św. Andrzeja z wysoka potężną wieżą (w średniowieczu była to najdalej na południe wysunięta parafia ufundowana przez Cystersów z Ludźmierza).
Schodzę nawet z roweru, żeby dokładnie przyjrzeć się chałupie Anny Doruli (obiekt muzealny, aktualnie w remoncie). Na ścianie widnieje stary krucyfiks a do domu prowadzą piękne drzwi, przesłonięte przez kwitnący bez – lilak. Dziś nie mam jednak czasu na dobre ciacho i kawę po drodze, bo ciemne chmury coraz bliżej a i pociąg w Nowym Targu nie poczeka.
Kontynuuję wzdłuż Zakopianki i już po chwili skręcam w lewo do Zaskala (jedyny podjazd na trasie). Otworzył się widok na Kotlinę Orawsko-Nowotarską, którą jechałam dzień wcześniej. Po kolejnych kilku minutach dojeżdżam do Szlaku Wokół Tatr i podążam nim aż do stacji PKP Nowy Targ. Wpadam do pociągu 3 minuty przed odjazdem (10:21). Pan motorniczy oferuje pomoc przy wniesieniu roweru i zawieszeniu na specjalnym haku (przedział do przewozu rowerów), kupuję bilety (całe 8,40 zł dla mnie i dla rowera). I na 25 minut zalegam w pozycji horyzontalnej z …kołami do góry
Teraz mogę popracować w biurze.